Cały tekst do tego posta miałam ułożony w głowie już o wiele wcześniej, gdyż o wiele wcześniej chciałam z nim wystartować. Jednak w tym momencie, kiedy przyszło mi do pisania, nie mam pojęcia od czego chciałabym zacząć. Mam nadzieję, że dobrze wyjdzie w praniu i przekażę Wam to co miałam do przekazania już dawno.
Więc najlepiej zacznijmy od początku...
Od kiedy pojawiłam się na Social Media różnego rodzaju zawsze starałam się pokazać od tej najlepszej strony. Zawsze perfekcyjnie umalowana, ubrana w idealną stylizację, zdjęcia z tego lepszego profilu, a jak poza w lustrze, to tylko tak, aby widniały same moje atuty. Zebrałam na swoim wizerunku szersze pole odbiorców i w pewien sposób byłam z tego dumna. Pierwsze tysiące na Snapchacie, czy Instagramie, setki lajków pod zdjęciami i odpowiedziami na asku. Miałam niezłą zabawę. Lecz w pewnym momencie zaczęło mi czegoś bardzo brakować. Coś co widzieli moi znajomi, co widziała moja mama. W pewien sposób uciekałam do internetu z moją wyidealizowaną osobowością. Starałam się być kimś innym. Zostawiałam swoje kompleksy za sobą, zostawiałam kłótnie z przyjaciółmi, zostawiałam wszystko to, czego nie chciałam przyjmować do siebie, bo przecież w internecie ludzie tego nie widzą. Tam czułam się bezpieczna, a przecież każdy z nas lubi czuć się bezpiecznie. Jesteśmy ludźmi i chociaż bardzo chcielibyśmy się od siebie różnić, niektórych rzeczy się nie da zmienić. Zgubiłam w tym wszystkim samą siebie.
Większość ludzi patrząc na mnie i mój szeroko pojęty optymizm myślała sobie, że nie mam kompleksów, nie mam problemów, mam idealne życie bo przecież cały czas się uśmiecham. Wszyscy byli w błędzie. Byłam mocno zakompleksioną laską, która chciała w sobie tak wiele zmienić. Najtrudniej jest zaakceptować siebie. Potem pójdzie z górki. Ważne, aby czuć się dobrze sam ze sobą. Owszem, ja też do tej pory staram się walczyć ze swoimi niedoskonałościami, wadami, które nie przychodzi mi zaakceptować.
"Zaakceptuj to czego nie możesz zmienić. Zmień to czego nie możesz zaakceptować."
Zaczęłam walkę z samą sobą. Hasło, które widnieje nad tekstem to właśnie moje motto, którym kieruję się już od ponad roku. A znalazłam to pewnego wieczoru, kiedy przeglądałam Tumblr (czasem te niby nieprzydatne portale się przydają) totalnie bez celu. Zaczęłam pokazywać w internecie stopniowo, moją twarz bez makijażu. Ludzie zareagowali na to wielką chmarą screenschotów. Zaczęły się sypać komentarze typu "unfollow', "weź tą zapryszczałą mordę gdzieś indziej", "o fuj, właśnie jadłam obiad, a jak zobaczyłam ciebie, to od razu z niego zrezygnowałam", "wolałam twoją nienaturalną stronę", "jak można tak wyglądać". Nie życzę nikomu, aby miał problemy z cerą, problemy z wagą, problemy z brakiem akceptacji siebie. Lecz karma wraca, a okres dojrzewania to straszna szuja. Z początku brałam te komentarze do siebie. Większość ludzi z początku kiedy spotyka się z szerszą publicznością zawistnej bandy kretynów przyjmuje "hejty" (bardzo nie lubię używać tego określenia) do siebie. Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że czasem takie sytuacje odprowadzają do depresji, a nawet katastrofy. Myślę, że większość pamięta historię młodej dziewczyny, która popełniła samobójstwo przez obraźliwe komentarze na Tumblr oraz kolejnej na asku. W moim przypadku "hejty" stały się ogromną motywacją. Chciałam pokazać wszystkim, że jestem silną dziewczyną i na przekór im będę dalej prowadzić swoją działalność. Powiedziałam sobie, że tym razem się nie poddam. A nauczyła mnie tego... szkoła oraz ludzie, którzy do niej chodzili. To jedna z tych nielicznych rzeczy, których szkoła mnie w zasadzie nauczyła. Nie wspominałam chyba o tym wcześniej szerzej, ale tak. Byłam prześladowana w podstawówce przez swoje rówieśniczki, w gimnazjum również miałam problemy z (niektórych to zdziwi, niektórych nie) z dziewczętami. I dawałam się traktować jak *ekhm* szmatę, popychadło, jak ktoś bez własnego zdania. Było bardzooo dużo sytuacji, kiedy bałam się chodzić do szkoły, kiedy moja mama musiała interweniować, ale oczywiście dyrekcja i grono pedagogiczne uważało, że nic się nie dzieje. Uznałam, że teraz nie dam się tak traktować. Nie poddam się i będę robiła w życiu to co będę chciała. Będę sobą do samego końca. Bo jest OK być sobą.
"Nigdy nie będziesz szczęśliwy, dopóki siebie nie zaakceptujesz"
-Ellie Goulding
Większość ma problemy z cerą- nie bój się wyjść bez makijażu. To nie zależy od nas. Nie ty decydujesz kiedy wyjdzie Ci ten cholerny pryszcz na środku czoła i wyglądasz jakbyś miała od teraz wstęp do Indii. Nie ty decydujesz o tym, że masz innego koloru oczy, nie ty decydujesz, że masz małe oczy, albo jak żaba (jak np w moim przypadku), czy jesteś niski czy wysoki. Zamień wszystko w swój atut. Pomyśl, że nie jedna osoba chciałaby mieć ten krzywy nos, bo Tobie dodaje on uroku. Twoje krzywe nogi są piękne, bo są Twoje. Jesteśmy piękni, ponieważ każde z nas jest inne. Dlatego właśnie tak bardzo kocham ten świat-
Różnorodność, to złe i dobre dni, miłości i rozstania, miejsca, których chociażby podobnych, nie ma nigdzie indziej na świecie, wspomnienia, które budujemy każdego dnia, bieda i bogactwo. Nie znajdziesz drugiej takiej osoby, która wygląda tak samo, ma te same wspomnienia, tego samego chłopaka czy dziewczynę, ten sam kod DNA i linie papilarne czy urodziła się w tym samym czasie.
"Perfect is to be impefrect."
Różnorodność, to złe i dobre dni, miłości i rozstania, miejsca, których chociażby podobnych, nie ma nigdzie indziej na świecie, wspomnienia, które budujemy każdego dnia, bieda i bogactwo. Nie znajdziesz drugiej takiej osoby, która wygląda tak samo, ma te same wspomnienia, tego samego chłopaka czy dziewczynę, ten sam kod DNA i linie papilarne czy urodziła się w tym samym czasie.
Zaakceptuj to czego nie możesz zmienić. Zmień to czego nie możesz zaakceptować. A o zmianach już dużo pisałam. Jeżeli jeszcze nie czytałeś zapraszam cię do postu #5mscdowakacji i #4mscdowakacji oraz obserwowania całej mojej serii postów motywacyjnych, gdzie głównym celem jest ruszenie dupaska z kanapy i działanie.
Ważne, aby otaczać się ludźmi, którzy będą Cię wspierać. Czasem sami się znajdą, czasem trzeba ich szukać. Wyjdź z domu. Może w kawiarni obok Twojego domu spotkasz swoją przyszłą najlepszą przyjaciółkę, może w autobusie, kiedy kierowca za mocno zahamuje wpadniesz na swojego przyszłego chłopaka. Nie zamykaj się na świat. Bądź sobą, a ludzie to pokochają. Tak właśnie zaczęłam działać, kiedy sama wzięłam się w garść. Pokazuję siebie. Nie wstydzę się swoich niedoskonałości, nie wstydzę się swojej przeszłości, bo w końcu przeszłość należy do przeszłości, nie boję się poznawać nowych ludzi, chociaż przyznam, że czasem ciężko mi się przełamać, ale do odważnych świat należy. Nie każdy musi mnie lubić. Ludziów jak mrówków. W końcu znajdzie się ktoś, kto będzie podzielał Twoje pasje, będzie Cię wspierał w każdej możliwej, nawet głupiej decyzji. Rób to co kochasz, rób to jak chcesz, gdzie chcesz i z kim chcesz (oczywiście nie mówię tu u byciu złodziejem, trzymajmy się rzeczy poprawnych i legalnych).
Mam nadzieję, że ten post pomógł wielu osobom. Liczę, że będziecie się trzymać i otworzycie na świat, ludzi, rzeczywistość. Udostępniajcie ten post, podeślijcie przyjaciółce, która ma podobne problemy. Nie bójcie się życia i zmagajcie się z jego przeciwnościami. Świat porośnie w bary, jeżeli sami będziecie chcieli je dostrzec.
Zapraszam Was do poszerzania akcji i ustawiania na swoje zdjęcia profilowe, instagrama, facebooka, czy inne portale społecznościowe zdjęcia w połowie makijażu i tagować #jestokbycsoba oraz #sanswell. Pokażmy wszystkim, że nie obchodzą nas niedoskonałości i wszyscy jesteśmy piękni będąc po prostu sobą. Nie udając nikogo. Z miłą chęcią będzie mi patrzeć na Wasze silne osobowości.
JEST OK BYĆ SOBĄ.
Instagram @aleksandracedro // Snapchat "aleksandracedro" // Twitter @aleksandracedro