recent posts

Mój staż w Portsmouth

2017/10/08

Jeden post a dwa miesiące widzę, że nikomu tak nie przeszkadza. Mój blog skupia coraz mniejsze zainteresowanie, ale w sumie nie przeszkadza mi to. Mam takie miejsce coś jak mój pamiętnik, do którego jakieś grono ma tylko dostęp. Zauważyłam w ogóle ostatnio, że media społecznościowe zapewniają już wszystko, co kiedyś zapewniały blogi. Mamy aplikacje w telefonie, które same nas powiadamiają o nowych zdjęciach, video czy wpisach. Długie wywody zeszły na dalszy plan i  cały czas się zastanawiam czy to dobrze, czy to źle.

Mam teraz chyba najdłuższe paznokcie w życiu i tak trudno mi się pisze ten post, że nie wiem czy się już z siebie śmiać czy płakać... 😂



Jak pewnie zauważyliście na moim Instagramie i Snapchacie, ostatnio miałam okazję razem z programem Erasmus+ i uczniami mojej szkoły uczestniczyć w stażu zagranicznym. Trzy tygodnie totalnie brytyjskiego życia, w mieścinie coś takiego jak Kielce, chodzenia do pracy i zapierdziel 24/7.
Ale było warto. 



Miasto.
Portsmouth jest niewielkim miastem, za to ma swój urok. Miasto portowe, nad morzem, coś pięknego. Jedyne czego żałuję, to to, że przez natłok pracy, totalnie nie miałam czasu zaczerpnąć trochę tego miejskiego życia, pochodzić po lokalnych knajpkach i poczuć się jak prawdziwa angielka. Co mnie najbardziej zdziwiło w tym mieście, to ilość polaków. Zawsze jak wchodziłam do autobusu- musiałam natknąć się na polaka, w sklepie były polskie ekspedientki, a miejsca z napisem POLISH SHOP były dosłownie na każdej ulicy, nawet informacje w galeriach widniały po polsku. Nie wiem jak inni ludzie z polski, u których zazwyczaj uśmiech codziennie nie gości, się tam odnaleźli. Anglicy są tak przesadnie dla siebie mili, że byłam przez początek całego wyjazdu dość zaszokowana. Wchodząc do autobusu uśmiechnięty kierowca mówił Good Morning, wychodząc zawsze dziękował.




Angielskie uliczki.
Powiem Wam szczerze, że jadąc do GB zawsze myślałam, że te bliźniaki to są takie stare budynki, gdzieś w Londynie w jakiś zakamarkach, a na filmach to są jakieś kartony. Poważnie! Jednak jak zobaczyłam rano ulicę na której mieszkamy od razu pierwsze co zrobiłam po śniadaniu to zdjęcie na instagrama (po czym nam opiekun tamtejszy powiedział, że to mieszkanie "ryli bad łicz", która jest rasistką i nie lubi polaków i włochów... przynajmniej dom miała ładny). Naprawdę, rano aż mi się chciało chodzić na autobus, ponieważ wiedziałam, że przejdę tą kolorową uliczką. U nas w Polsce ludzie nie przykładają tak uwagi do ozdoby z zewnątrz, a tam? nawet numery domów fitowały z podłogą, a każdy z osobna miał własną nazwę nad drzwiami.  




Praca na stażu.
Z początku bałam się pracy w Anglii. Trochę się stresowałam tym, że będę cały czas musiała mówić językiem angielskim zawodowym (reklama), z którego moja wiedza nie była zbyt obszerna. Jednak trafiłam z Sarą (moją współlokatorką) na naprawdę dobrego mentora. Co mam dokładnie na myśli? Nasz szef był osobą bardzo obeznaną w świecie i inteligentną. Jego poczucie humoru przewyższało chyba wszystko co znam. Zawsze dawał nam pracę, która była dostosowana do naszych umiejętności, a jak czegoś nie wiedziałyśmy, nie rozumiałyśmy zawsze nam tłumaczył. Często miałyśmy dodatkowe wykłady na naprawdę różne tematy, które poszerzyły znacznie naszą dotychczasową wiedzę.

Cieszyłyśmy się chyba jeszcze znaczniej z tego, że pracowałyśmy konkretnie na wybrzeżu. Przerwy na lunch spędzałyśmy zazwyczaj na plaży jedząc fish&chips, ewentualnie w parku z tropikalną roślinnością, którego zdjęcia macie powyżej. Tych miejsc chyba będzie mi najbardziej brakować z całego tego wyjazdu.







Najlepsza ekipa na pokładzie!
Powiem Wam, że niczego bardziej nie byłam pewna, że ludzie z którymi jadę to zupełnie nie ci, z którymi się dogadam. Totalnie budząc się tego dnia pomyślałam sobie Do wafla, nie chcę tam jechać i zastanawiałam się, czy będę jeszcze mogła uciec. Jednak dopiero później dowiedziałam się, w jakim byłam błędzie. Nie wiem co bym zrobiła, jakbym nie trafiła do pokoju z tymi czterema wariatkami, które widzicie powyżej. No nie mogłam sobie wymarzyć lepszej ekipy na ten staż.
Dziewczyny, te trzy tygodnie były najlepsze dzięki wam! Od lewej: Kasia, Natalia, Sara i Ola.




Dom w 18 osób.
Kiedy na zajęciach przygotowujących nas do stażu usłyszeliśmy od nauczycielki, ze staniemy się wielką rodziną na ten wyjazd, wszyscy się popatrzyli na siebie z taką pogardą, że nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Jednak trochę w tym racji było. Teraz, po powrocie dziwnie się czuję stojąc sama w kuchni, wchodząc pod prysznic bez ustalania która wchodzi po której, a kiedy się budzę w środku nocy nie słyszę Sary z dolnej jamy łóżka piętrowego gadającej przez sen. Z przyzwyczajenia już o 18:00 jem obiad, tyle, że sama i przy znacząco mniejszym stole. Po prostu nagle zrobiło się dziwnie.

Jednak lokalizacja w której mięliśmy dom, była naprawdę przyjemna i cicha. Samochody jeździły rzadko, najbliższy przystanek autobusowy był parę set metrów dalej. Mięliśmy podwórko, na którym przyjemnie się siedziało kiedy wychodziło słońce. Dom który zajmowaliśmy dawał nam poczucie, że naprawdę jesteśmy w domu. Wszędzie były zdjęcia, pianina, wykładziny, a pokoje dla dziewczyn wyglądały lepiej niż mój własny pokój, normalnie jakbyśmy weszły do komnaty księżniczek (tylko trochę mniejszej). 



Staż dał nam też możliwość zwiedzenia dwóch wyjątkowych miejsc:
Oxford.
Miasto studentów, coś niesamowitego. Wjeżdżając do tego miasta naprawdę poczułam się jak w Harrym Potterze, ale myślę, że właśnie taki był zamysł, tyle sklepów z różdżkami, szatami i nawet horcruxami nie widziałam na własne oczy. Zwiedziliśmy takie miejsca jak Oxford University Museum of Natural History, Magdalen College, University Church of St Mary the Virgin oraz Oxford Modern Art Museum.











Stonehenge.
Niesamowite uczucie zobaczyć coś, co ma tyle lat i jest zapisane na Światowej Liście UNESCO.



Dzięki mojej szkole w ciągu dwóch lat nauki zwiedziłam 4 państwa, co dla mnie wydaje się czymś niesamowitym. Nie wiem jaka inna placówka w moim mieście daje tyle możliwości.

Jestem bardzo zadowolona z odbytego przeze mnie stażu, więc jeżeli ktoś ma okazję z takiej możliwości skorzystać, nie bójcie się i sięgajcie po wszystko co wam życie daje.

XOXO,

Aleksandra

10 komentarzy:

  1. Super napisane i widac ze wkładasz w to całe serce! oby więcej takich postów <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze spisane myśli i uczucia. Chwytasz za serce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze się przyznam, że nie jestem pewna ile masz lat, ale mogę po treści wysnuć, że jestem niestety starsza od Ciebie i niestety nie mam w bagażu takiej podróży. Mega doświadczenie na przyszłość według mnie :)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny post ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Super sprawa z tym stażem, zazdroszczę Ci, bo uwielbiam Anglię, cudowne zdjęcia!
    VIA-MARTYNA.BLOGSPOT.COM

    OdpowiedzUsuń
  6. mieliśmy* a nie mięliśmy i paręset razem a nie osobno

    OdpowiedzUsuń
  7. rewelacyjny post! Bardzo mi sie podoba!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, musiało być niesamowicie! Świetne zdjęcia!
    Mój blog :)

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku Ola tak za Tobą tęskniłam.. ja dalej tutaj jestem

    OdpowiedzUsuń