Wiem, że już dużo ludzi blogów nie pisze i szczerze jest mi z tego powodu ogromnie przykro. Jednak zawsze kiedy mam dużo myśli i chcę to gdzieś "przelać na papier" wybieram bloga. Naprawdę czuję się z tym moim miejscem ogromnie związana i uważam to za taką moją bezpieczną strefę. Pamiętam czasy, kiedy mój blog był nie tylko takim zaufanym miejscem dla mnie, ale robiło się tutaj pewnego rodzaju małe społeczeństwo, w którym każdy mógł liczyć na pomoc drugiej osoby. Była Nasza-Klasa, później Facebook, ask.fm, blogi, Vine i Instagram (teraz chyba na topie można powiedzieć, że jest jakiś TikiTok, ale w życiu tej aplikacji nie obsługiwałam, ewidentnie czuję się na to za stara). I do momentu bloga, uważam moje życie za totalnie prawdziwe sieciowo.
Czasy aska wspominam naprawdę dobrze. Można powiedzieć, że wszyscy popularni mniej lub bardziej ludzie na tej platformie zapoczątkowali w znacznym stopniu manię posiadania ,,followersów" i polubień. Kto miał więcej serduszek pod odpowiedzią był fajniejszy. Jednak nie wiem czy tylko ja tak mam, ale czuję, że jeszcze wtedy zdobywało się ludzi przede wszystkim swoją osobowością. Nie baliśmy się mówić. Wszystkie te dramy były wojną o swoje zdanie. Nie było przerysowanych i pozowanych zdjęć, jak w przypadku instagrama. Były filmiki w wannie jak robimy głupoty, jak dobrze się bawimy i jak spędzamy czas. Opowiadaliśmy i zwierzaliśmy się ze swojego życia, jednak w dość mało inwazyjny sposób. Cieszyliśmy się, nie na pokaz, ale dla siebie. Odkrywaliśmy siebie, swoje problemy, codzienność. Pokazywaliśmy innym, że jesteśmy dokładnie tacy jak oni. Była to naprawdę dobra społeczność. Kontakt z naszymi obserwatorami był bardziej realny, nie mówiliśmy tam "ale Ci zazdroszczę", ale wzajemnie opowiadaliśmy historie. Oczywiście zdarzały się bardzo nieprzyjemne sytuacje, kiedy zostawaliśmy obrażani, co w wielu przypadkach doprowadzało ludzi nawet do samookaleczenia się. Bo w internecie jedna zasada się nie zmienia- wchodząc w ten świat, musisz mieć twardą dupę i widzieć na co się piszesz.
Ogólnie rzecz biorąc, do takich refleksji naszło mnie dziś, kiedy spotkałam się z Anią. Była ze mną od początku mojego aska, bloga i Instagrama, była moim jednym z pierwszych fotografów, to dzięki niej mam połowę zdjęć z tamtego okresu. Wyszłyśmy na poranną kawę do mojego ulubionego miejsca w Kielcach Plac Cafe Bistro. Tam można powiedzieć, że miałam lekkie zderzenie się z rzeczywistością. Na przeciwko mnie zobaczyłam dziewczynę, ubrana w taki typowy dla dzisiejszego Instagrama sposób: czarna koszulka z golikiem i długie luźniejsze spodnie w kancik. I nie chcę tym tutaj nikogo obrażać, też lubię się w klasykę ubrać i czuję się w takim wydaniu bardzo dobrze. Patrząc na nią robiącą zdjęcia na Instagrama kawy z 10 różnych perspektyw widziałam siebie z parę lat temu- uśmiechnęłam się. Jednak co mnie bardzo zabolało to jej słowa. Cała teoria jak to NA INSTAGRAMIE będzie wyglądać, jak to będzie komponowało się z resztą. Ja też cenię sobie estetykę w tym co robię i nie mówię, że moje konto jest w 100% zdjęciami z przypadku, ale patrzyłam na nią i widziałam dziewczynę, która robi to z obowiązku każdej nastolatki. Media społecznościowe nie są już dobrą zabawą- ich prowadzenie stało się obowiązkiem. Idąc na zdjęcia nie myślisz o tym, że jest to twoje hobby i zabawa przed czy za aparatem- ale musisz coś pokazać innym.
Ogromnie mi przykro kiedy patrzę na to co się teraz dzieje. Na instagramie u ludzi totalnie zanika osobowość i ogromnym błędem ludzi jest ocenianie innych po ich mediach społecznościowych. Tam nie ma ludzi, tam są sylwetki wykreowanych przez ludzi jedynie postaci. Nie pokazujemy zazwyczaj swoich słabości, ale same mocne strony, ukrywamy swoją osobowość, wolimy nie ujawniać swojego zdania, bo boimy się hejtu i spadku liczby followersów. Nie wiem jak wy, ale ja nie chciałabym, aby moje dzieci w przyszłości wychowywały się w środowisku kłamstwa. Cieszę się, że załapałam się na tę erę dzieci bez smartphonów, cieszę się, że miałam okazję wspinać się po drzewach, konfrontować się z ludźmi twarzą w twarz, nie za pośrednictwem internetu, cieszę się, że dorastałam i miałam okazję odkrywać siebie. Bo skoro teraz odgrywamy tyle różnych postaci, jak odgadnąć, którą wersją tak naprawdę jesteśmy?
Zdjęcia: Piotr Młynarczyk